Esiek, w kręgach zagranicznych znany bardziej jako "Eziek", a nawet "Iceman" jest jedynym jak do tej pory pochodzącym z Polski Mistrzem Europy w Pro Evolution Soccer. Grając Anglią pokonał szereg Brazylii i pewnym krokiem zapewnił sobie miejsce wśród najlepszych graczy w historii.
APP
Jesteś jedynym polskim graczem, który triumfował w najważniejszych
rozgrywkach Pro Evolution Soccer. Było to aż osiem lat temu. Pamiętasz w
ogóle jeszcze ten dzień?
Esiek
Jasne, takiej przygody się nie zapomina, a jak na 18-latka, reprezentować
kraj na międzynarodowej arenie to wielkie przeżycie. Poza tym nie
zapomina się dnia, który odmienia Twoje życie - zwycięstwo w Pro Evo
właśnie takie dla mnie było, choć jeszcze wtedy nie zdawałem sobie z tego
sprawy.
APP
Zaintrygowałeś mnie tym ostatnim zdaniem. Jak wygrana na ME wpłynęła na Twoje życie?
Esiek
W skrócie, okres po ME był bardzo ciekawy i dynamiczny. Miałem okazję
udzielić kilku wywiadów dla prasy, dla TV, dla portali internetowych.
Przez chwilę zrobiło się o mnie głośno i dzięki temu zostałem zauważony
przez firmę Microsoft, a konkretnie przez mojego znajomego Huberta z
poznańskiej sceny PES. Hubert w tym czasie pracował dla Agencji PR-
Edelman Polska, która dbała o wizerunek Microsoftu w mediach i wśród
graczy. Tworzyli akurat specjalny program VIG czyli Very Important
Gamers, którego zostałem wtedy częścią (ja i 6 innych zasłużonych
polskich fanów gier). Naturalnym jest, że gdyby nie zwycięstwo w ME, nie
znalazłbym się tam. Potem było już tylko lepiej. Program VIG pozwolił
mi na stałą współpracę z producentem Xboxa (którego też w ramach tego
programu otrzymałem). Dostałem się w czasie studiów na
staż do wspomnianej wcześniej agencji. Moim zadaniem było pomagać
Hubertowi w działaniach PR dla marki Xbox w Polsce. Dla gracza, studenta
- wymarzona praca, prawda?
W tej firmie pracuję do dziś, co prawda już nie tylko przy grach, ale
dalej przy projektach, które mają związek z nowymi technologiami.
Wygrałem życie jak mawiają, a może raczej wyGRAŁEM (śmiech).
APP
Wow! To wymarzony rozwój kariery każdego, by przez pasję osiągać sukcesy zawodowe już w tak młodym wieku. Sama wygrana to nie lada wyczyn, prawda? Droga do zdobycia tego trofeum nie była chyba łatwa?
Wow! To wymarzony rozwój kariery każdego, by przez pasję osiągać sukcesy zawodowe już w tak młodym wieku. Sama wygrana to nie lada wyczyn, prawda? Droga do zdobycia tego trofeum nie była chyba łatwa?
Esiek
Mówisz o drodze do wyjazdu czy w trakcie?
APP
O obydwu tych kwestiach.
Esiek
Żeby wyróżnić się na tle wielu naprawdę dobrych graczy z Polski, trzeba było mieć przede wszystkim dużo szczęścia... Niezliczone godziny, które spędziłem jako młodzian przy konsoli także zaczęły wtedy procentować. Zdarzały się w moim życiu okresy, kiedy w PESa potrafiłem grać i po 5 godzien dziennie codziennie. Sezon po sezonie, mecz po meczu. Sam się zastanawiam dlaczego mi się to nigdy nie znudziło. Może dlatego, że strasznie kocham piłkę nożną? Tę wirtualną i oczywiście prawdziwą.
Jadąc na Mistrzostwa Europy, śniłem i marzyłem jak pięknie może być grając z najlepszymi i z nimi wygrywać. Oczami wyobraźni widziałem mieszającego w napadzie mojego Owena i przejmującego wszystkie piłki w obronie Cambella. Jak niesamowitym uczuciem było przeżyć to wszystko kilka dni później na żywo. Trudno uwierzyć, że to się naprawdę działo, że mój Owen naprawdę robił, co chciał w obronie przeciwnika i liczne jego akcje. Telewizje, jakie relacjonowały na żywo event, pokazywały te akcje na powtórkach. Żebyś jednak nie pomyślał, że cały czas było tak łatwo. Niestety nie.
Sam turniej zaczął się dla mnie strasznie pechowo. Pierwszy mecz grałem z zeszłorocznym mistrzem ME (Francuz) i przegrałem sromotnie. Nie dość, że po karnym to jeszcze po dwóch samobójczych bramkach. Podchodząc do drugiego meczu wiedziałem, że to moja ostatnia szansa. Jak się potoczyło? Dostałem karnego w pierwszych minutach. Szczęśliwie udało mi się zremisować, a następny mecz wygrać. Z grupy wyszedłem lepszym bilansem bramkowym. Było więc o włos. Z każdą kolejną rundą grało mi się już coraz lepiej. Wyniki jakie uzyskiwałem to spokojne i pewne zwycięstwa.
W pamięci zapadł mi choćby ćwierćfinał z mistrzem Anglii, jednym z głównych faworytów turnieju, z którym wszyscy przed mistrzostwami robili wywiady. Niesamowitą satysfakcją było pokonanie Anglika, który grał Brazylią... Anglią. Radość, kiedy wygrałem mecz 4:1 trafiając hat tricka "ich" Owenem - bezcenna.
APP
Z tego co mówisz początek rzeczywiście nie był łatwy. Szczęście debiutanta jednak sprawiło, że wszystko potoczyło się po dobrej drodze. Co do ćwierćfinału, na pewno ten Anglik musiał się zdziwić, że ktoś jest w stanie rywalizować na tak wysokim poziomie jego rodzimą, statystycznie nie taką dobrą drużyną. Dlaczego wybrałeś akurat Anglię, a nie najlepszą wówczas Brazylię?
Esiek
APP
O obydwu tych kwestiach.
Esiek
Żeby wyróżnić się na tle wielu naprawdę dobrych graczy z Polski, trzeba było mieć przede wszystkim dużo szczęścia... Niezliczone godziny, które spędziłem jako młodzian przy konsoli także zaczęły wtedy procentować. Zdarzały się w moim życiu okresy, kiedy w PESa potrafiłem grać i po 5 godzien dziennie codziennie. Sezon po sezonie, mecz po meczu. Sam się zastanawiam dlaczego mi się to nigdy nie znudziło. Może dlatego, że strasznie kocham piłkę nożną? Tę wirtualną i oczywiście prawdziwą.
Jadąc na Mistrzostwa Europy, śniłem i marzyłem jak pięknie może być grając z najlepszymi i z nimi wygrywać. Oczami wyobraźni widziałem mieszającego w napadzie mojego Owena i przejmującego wszystkie piłki w obronie Cambella. Jak niesamowitym uczuciem było przeżyć to wszystko kilka dni później na żywo. Trudno uwierzyć, że to się naprawdę działo, że mój Owen naprawdę robił, co chciał w obronie przeciwnika i liczne jego akcje. Telewizje, jakie relacjonowały na żywo event, pokazywały te akcje na powtórkach. Żebyś jednak nie pomyślał, że cały czas było tak łatwo. Niestety nie.
Sam turniej zaczął się dla mnie strasznie pechowo. Pierwszy mecz grałem z zeszłorocznym mistrzem ME (Francuz) i przegrałem sromotnie. Nie dość, że po karnym to jeszcze po dwóch samobójczych bramkach. Podchodząc do drugiego meczu wiedziałem, że to moja ostatnia szansa. Jak się potoczyło? Dostałem karnego w pierwszych minutach. Szczęśliwie udało mi się zremisować, a następny mecz wygrać. Z grupy wyszedłem lepszym bilansem bramkowym. Było więc o włos. Z każdą kolejną rundą grało mi się już coraz lepiej. Wyniki jakie uzyskiwałem to spokojne i pewne zwycięstwa.
W pamięci zapadł mi choćby ćwierćfinał z mistrzem Anglii, jednym z głównych faworytów turnieju, z którym wszyscy przed mistrzostwami robili wywiady. Niesamowitą satysfakcją było pokonanie Anglika, który grał Brazylią... Anglią. Radość, kiedy wygrałem mecz 4:1 trafiając hat tricka "ich" Owenem - bezcenna.
APP
Z tego co mówisz początek rzeczywiście nie był łatwy. Szczęście debiutanta jednak sprawiło, że wszystko potoczyło się po dobrej drodze. Co do ćwierćfinału, na pewno ten Anglik musiał się zdziwić, że ktoś jest w stanie rywalizować na tak wysokim poziomie jego rodzimą, statystycznie nie taką dobrą drużyną. Dlaczego wybrałeś akurat Anglię, a nie najlepszą wówczas Brazylię?
Esiek
Z dwóch powodów:
Anglią grałem od zawsze. Od pierwszego ISS w 96 lub 97 roku. Anglii tez zawsze kibicowałem na arenie zmagań międzynarodowych. Do dziś Anglia to moja ulubiona jedenastka narodowa (nie licząc Polski oczywiście), a Manchester United to ulubiony klub. Po prostu lubię angielską piłkę. Anglią grałem kiedy była modna i kiedy była słaba. Nie skakałem z edycji na edycję między drużynami, które w danym momencie miały najlepsze statystyki. Anglia była zawsze moim wyborem w ciemno. Nie wyobrażam sobie zatem, że jadąc na ME miałbym wybrać inną drużynę tylko dlatego, że miała lepsze statystyki.
I tu przychodzi druga kwestia, dużo większą satysfakcję dawała mi gra przeciwko kilkunastu Brazyliom i pokazywanie ich "graczom", że statystki nie są najważniejsze. W życiu często zdarzało mi się iść pod prąd. Lubię wyzwania. Sukces osiągnięty w świadomości nie pójścia na łatwiznę smakuję dużo lepiej.
APP
Trzeba przyznać, że to rzadko spotykane wśród graczy zjawisko. Na pewno postawa godna pochwały i mistrza. A co powiesz o samym finale? Jakie emocje Ci towarzyszyły?
Esiek
APP
Mówisz, że nie okazywałeś emocji, ale chyba po tym jak już dotarło do Ciebie to, że właśnie zostałeś Mistrzem Europy dopadła Cię euforia? Jak świętowałeś swój tryumf?
Esiek
Anglią grałem od zawsze. Od pierwszego ISS w 96 lub 97 roku. Anglii tez zawsze kibicowałem na arenie zmagań międzynarodowych. Do dziś Anglia to moja ulubiona jedenastka narodowa (nie licząc Polski oczywiście), a Manchester United to ulubiony klub. Po prostu lubię angielską piłkę. Anglią grałem kiedy była modna i kiedy była słaba. Nie skakałem z edycji na edycję między drużynami, które w danym momencie miały najlepsze statystyki. Anglia była zawsze moim wyborem w ciemno. Nie wyobrażam sobie zatem, że jadąc na ME miałbym wybrać inną drużynę tylko dlatego, że miała lepsze statystyki.
I tu przychodzi druga kwestia, dużo większą satysfakcję dawała mi gra przeciwko kilkunastu Brazyliom i pokazywanie ich "graczom", że statystki nie są najważniejsze. W życiu często zdarzało mi się iść pod prąd. Lubię wyzwania. Sukces osiągnięty w świadomości nie pójścia na łatwiznę smakuję dużo lepiej.
APP
Trzeba przyznać, że to rzadko spotykane wśród graczy zjawisko. Na pewno postawa godna pochwały i mistrza. A co powiesz o samym finale? Jakie emocje Ci towarzyszyły?
Esiek
Finał grałem już z rozpędu. Dwa
poprzednie mecze zakończyły się wynikiem 4:1. Poza tym miałem już pewne drugie
miejsce. Czułem ulgę. Myślałem wtedy: "spokojnie, wstydu już nie będzie". W historii
moich występów turniejowych w Polsce był okres kiedy przez 13 turniejów z
rzędu zajmowałem miejsca 1-4. Przeważnie było to miejsca 3-4. Przed
turniejem odczuwałem olbrzymią presję, a gdy dochodziłem do półfinału
uchodziło ze mnie powietrze i myślałem sobie: "uff jest 1-4, mogę odpuścić" i
rzeczywiście odpuszczałem tracąc tym samym wiele. Niestety tak już mam.
Szczęśliwie tym razem się udało, ale finał grałem pod dużo mniejszym
ciśnieniem niż choćby półfinał. Z tego co pamiętam grało mi się
bardzo dobrze. Przeciwnik (Belg) nie był w stanie okiełznać mojego
Owena. To on prowadził non stop ataki skrzydłem i to on wygrał dla mnie
kolejny mecz. Uspokajał mnie widok mieszającego Owena, który z
bezradności był ciągle faulowany. Liczne żółte kartki, a nawet czerwona
skierowane do mojego przeciwnika dawały wyraźne znaki, że jest dobrze.
Dobrze też się skończyło. Nie ukrywam oczywiście, miałem dużo szczęścia
lub jak mawiają "randomu", ale teraz to już nie ma
znaczenia. Pamiętam
jeszcze bardzo dobrze doping jaki miałem od innych Polaków wtedy tam
będących (Banana -N+, Zeda -CDP i Seby - Mistrza Polski w PES). Szalone
rajdy Owena podobały się także innym kibicom, więc wsparcie otrzymywałem
naprawdę spore. Co ciekawe, ochrzczono mnie ksywką Iceman - pewnie
dlatego, że nie pokazywałem żadnych emocji - może po prostu wtedy nie
dowierzałem w to, co się dzieje?
Finałowy mecz pomiędzy Eśkiem, a Jinxy - 2:1
APP
Mówisz, że nie okazywałeś emocji, ale chyba po tym jak już dotarło do Ciebie to, że właśnie zostałeś Mistrzem Europy dopadła Cię euforia? Jak świętowałeś swój tryumf?
Esiek
Uniosłem puchar, ściągnąłem koszulkę i
ucałowałem polską flagę, którą miałem na piersi. Tak kiedyś wymarzyłem
sobie triumf i tak udało mi się to spełnić. Na oczach wszystkich, przed
kamerami. Gest pokazywały później różne telewizje, nawet japońska.
Po ceremonii udałem się na piwo do hotelowego baru z polską ekipą. Godzinę później siedziałem już w swoim pokoju, z pucharem i wypisywałem pocztówki.
APP
Myślę, że każdy z graczy marzy o takiej chwili. A czy oprócz pucharu oraz oczywiście tytułu i sławy otrzymałeś w nagrodę coś jeszcze od organizatorów?
Esiek
Uścisk dłoni Seabassa. To był prestiżowy turniej Konami - tu nie ma gratyfikacji finansowej, niestety. Duża kasa jest za to w turniejach komercyjnych i tam pół roku później święcił triumf Belg, z którym wygrałem w finale. Zarobił kilkanaście tysięcy $.
APP
No to ładnie. Mimo wszystko jednak, miałeś zapewnioną wycieczkę do Sardynii. Czy na miejscu były może jakieś dodatkowe atrakcje dla uczestników?
Esiek
Po ceremonii udałem się na piwo do hotelowego baru z polską ekipą. Godzinę później siedziałem już w swoim pokoju, z pucharem i wypisywałem pocztówki.
Esiek całujący polską flagę, źródło: z archiwum Eśka |
APP
Myślę, że każdy z graczy marzy o takiej chwili. A czy oprócz pucharu oraz oczywiście tytułu i sławy otrzymałeś w nagrodę coś jeszcze od organizatorów?
Esiek
Uścisk dłoni Seabassa. To był prestiżowy turniej Konami - tu nie ma gratyfikacji finansowej, niestety. Duża kasa jest za to w turniejach komercyjnych i tam pół roku później święcił triumf Belg, z którym wygrałem w finale. Zarobił kilkanaście tysięcy $.
Mistrz Europy z dumą unosi pamiątkowy puchar, źródło: z archiwum Eśka |
No to ładnie. Mimo wszystko jednak, miałeś zapewnioną wycieczkę do Sardynii. Czy na miejscu były może jakieś dodatkowe atrakcje dla uczestników?
Esiek
Zgadza się. Mistrzostwa Europy to była moja pierwsza taka wyprawa. Atrakcje były. Sama Sardynia była ogromną atrakcją. Nigdy wcześniej na takiej wyprawie nie byłem. Na miejscu czekał na nas 5 gwiazdkowy Sheraton, a każdy miał swój pokój. Liczyliśmy, że będziemy mogli skosztować prawdziwych włoskich specjałów, jak np. pizzy, ale nic z tego. Zafundowano nam jedzenie, jak to później nazwaliśmy "ę,ą" typu świńskie ryjki itd. Zwiedzanie okolicy i turniej piłki plażowej to oczywiście "must have" na takiej wycieczce.
Grali dziennikarze i oczywiście gracze. Sama wyprawa to 2 dni, więc plażowanie i ogólny relaks. Wieczór to oczywiście czas z PES i nerwowe podglądanie przeciwników.
APP
Pewnie wróciłeś opalony. Wygląda na to, że Mistrzostwa Europy to naprawdę fajne przeżycie. Z tego co opowiadasz aż żal serce ściska, że od tak dawna nie mamy możliwości wysłania na te zawody gracza z Polski. Udział w takim wydarzeniu to swego rodzaju ukoronowanie całego sezonu poświęconego na treningi. Pewnie zgodzisz się ze mną, że dzisiejsi polscy gracze zasługują na to i mogą czuć się sfrustrowani.
Esiek
Jasne, że się zgodzę. Tym bardziej, że płacimy za gry takie same pieniądze jak płaciliśmy kiedyś. Niestety zawsze było tak, że to EA z FIFĄ miało kasę, a Konami było tą biedną alternatywą. Od tego czasu za wiele się nie zmieniło. To mistrzostwa w Fifę są promowane na wielką skalę, podczas gdy o PESie nie słychać. Boli, bo wiem, że mamy wielu świetnych graczy, którzy mogliby powtórzyć mój sukces i przypomnieć Europie, że jest na mapie taki kraj jak Polska.
APP
Powiedz jeszcze jak po Twoim powrocie przyjęli Cię polscy gracze PESa? Czy nagle nie mogłeś opędzić się od propozycji sparingów?
Esiek
APP
Pewnie wróciłeś opalony. Wygląda na to, że Mistrzostwa Europy to naprawdę fajne przeżycie. Z tego co opowiadasz aż żal serce ściska, że od tak dawna nie mamy możliwości wysłania na te zawody gracza z Polski. Udział w takim wydarzeniu to swego rodzaju ukoronowanie całego sezonu poświęconego na treningi. Pewnie zgodzisz się ze mną, że dzisiejsi polscy gracze zasługują na to i mogą czuć się sfrustrowani.
Esiek
Jasne, że się zgodzę. Tym bardziej, że płacimy za gry takie same pieniądze jak płaciliśmy kiedyś. Niestety zawsze było tak, że to EA z FIFĄ miało kasę, a Konami było tą biedną alternatywą. Od tego czasu za wiele się nie zmieniło. To mistrzostwa w Fifę są promowane na wielką skalę, podczas gdy o PESie nie słychać. Boli, bo wiem, że mamy wielu świetnych graczy, którzy mogliby powtórzyć mój sukces i przypomnieć Europie, że jest na mapie taki kraj jak Polska.
APP
Powiedz jeszcze jak po Twoim powrocie przyjęli Cię polscy gracze PESa? Czy nagle nie mogłeś opędzić się od propozycji sparingów?
Esiek
Podczas trwania ME na naszym rodzimym
forum sceny huczało. Nikt nie miał żadnych informacji, smsy były wtedy
strasznie drogie, a internet mobilny nie istniał.
Pamiętam jak wysłałem ARO sms przed turniejem. Przepisał go od razu na forum zbierając masę komentarzy. Co jeszcze ciekawsze, zainteresowanie było tak wielkie, że po finale rodzice odbierali telefony pytające o wyniki. Pytali czy to prawda, że wygrałem. Oczywiście nic nie wiedzieli, gdyż do nikogo nie dzwoniłem, ale to pokazuje skalę zainteresowania.
Czy chcieli grać sparingi? Oczywiście! Pamiętam też jaka presja ciążyła na mnie w każdym kolejnym turniejowym meczu, a jak przytrafiła mi się wpadka - osoba wygrywająca świętowała bardziej niż ja po finale ME, choć to akurat nietrudne (śmiech). Jeżdżąc dalej po turniejach w Polsce spotkało mnie wiele miłych zaskoczeń, ale do tej pory pamiętam jeden turniej najbardziej - w Elblągu. Na miejscu okazało się, że mam tam swój fanklub, a niektórzy byli w stanie z głowy zacytować mi moje słowa z wywiadu, jaki przeprowadzałem dla telewizji Giga.tv. Cytowali 1:1 nawet z błędami językowymi, jakie wtedy (oczywiście w stresie ) popełniłem. Byłem pod mega wrażeniem. Dalej jestem.
APP
Wow, powiem Ci, że też jestem pod wielkim wrażeniem. Rozdawałeś autografy?
Esiek
Tak, na ME sporo, ale podczas naszych polskich turniejów także. Wyrobiłem wtedy swój podpis (śmiech).
APP
(śmiech) No to ładnie. A jak teraz przedstawia się Twoja PES-owa forma?
Esiek
APP
Wielu stwierdzi, że totalnie przeszedłeś na ciemną stronę mocy. Nie dość, że fifa to jeszcze Xbox. No ale dzięki temu przynajmniej masz jeszcze szansę w najbliższym czasie powtórzyć swój sukces na ME grając w inna elektroniczną piłkę. To byłoby już w ogóle coś. Nie wiem czy ktokolwiek mógłby się takim osiągnięciem pochwalić.
Esiek
Jak też nie wiem, ale byłoby miło, choć nie jest to niestety możliwe. Ilość pracy i tzw. codziennych obowiązków mi na to nie pozwoli. Poza tym teraz turnieje odbywają się głównie online, a mnie to nie kręci. W złotych czasach PES najlepsza w turniejach była możliwość spotkania się i podzielenia wspólnej pasji, napicie się piwa i pogadania o wszystkim i o niczym. Siedzenia obok Twojego przeciwnika i obserwowania jego drżących rąk, gier słownych, przechwałek. To był klimat, jakiego online nigdy nie będzie w stanie oddać i dlatego profesjonalne granie zostawię już młodszym kolegom, a sam udam się jako zasłużony dinozaur do muzeum (śmiech).
APP
Zaciekawiło mnie jeszcze to, że na Mistrzostwach Europy miałeś koszulkę z trochę innym nickiem niż tym, z którym kojarzono Cię na polskiej scenie PES-a.
Esiek
To był po prostu błąd. Taką koszulkę dostałem. Każdy dostawał koszulkę. Przy polskich nickach pewnie nieszczególnie się skupiali.
APP
Na koniec powiedz jeszcze jak oceniasz inicjatywę powstania bloga APP ?
Esiek
Każda inicjatywa kreująca modę na granie i ten rodzaj rozrywki jest dla mnie niesamowicie ważna. Pisanie o sukcesach, nawet w czasie przeszłym jest motywacją dla młodszych, że może rzeczywiście warto w siebie wierzyć i dążyć do realizacji własnych marzeń. Im więcej o PESie, nawet, a może szczególnie tematów dookoła PESowych, tym większą nadzieja na wypromowanie mody na ten sport w naszym kraju, a to jest to, czego nam bardzo potrzeba. Mamy naprawdę wielu utalentowanych graczy, którzy perspektywy rozwoju mają zdecydowanie mniejsze niż nasi koledzy z Zachodu, nie wspominając już o tych, z takich krajów jak Korea czy Japonia. Uważam, że powinniśmy robić wszystko, aby świat po raz kolejny znów o nas usłyszał. Gorąco kibicuję APP!
APP
Dzięki za te słowa. Oby Twoje sukcesy stały się motywacją dla innych do brania udziału w turniejach i oby te były na coraz wyższym poziomie. Mamy nadzieję też, że w końcu na Mistrzostwach Europy ponownie pojawi się ktoś z Polski. Dziękuję Ci za rozmowę. Życzę wszystkiego dobrego niezapomniany Dinozaurze Polskiego PESa
Esiek
Naprawdę opłaca się wierzyć w marzenia i w to co się robi! Dinozaur odmeldowuje się trzymając kciuki za dalszy rozwój sceny PES w Polsce! Dzięki.
Pamiętam jak wysłałem ARO sms przed turniejem. Przepisał go od razu na forum zbierając masę komentarzy. Co jeszcze ciekawsze, zainteresowanie było tak wielkie, że po finale rodzice odbierali telefony pytające o wyniki. Pytali czy to prawda, że wygrałem. Oczywiście nic nie wiedzieli, gdyż do nikogo nie dzwoniłem, ale to pokazuje skalę zainteresowania.
Czy chcieli grać sparingi? Oczywiście! Pamiętam też jaka presja ciążyła na mnie w każdym kolejnym turniejowym meczu, a jak przytrafiła mi się wpadka - osoba wygrywająca świętowała bardziej niż ja po finale ME, choć to akurat nietrudne (śmiech). Jeżdżąc dalej po turniejach w Polsce spotkało mnie wiele miłych zaskoczeń, ale do tej pory pamiętam jeden turniej najbardziej - w Elblągu. Na miejscu okazało się, że mam tam swój fanklub, a niektórzy byli w stanie z głowy zacytować mi moje słowa z wywiadu, jaki przeprowadzałem dla telewizji Giga.tv. Cytowali 1:1 nawet z błędami językowymi, jakie wtedy (oczywiście w stresie ) popełniłem. Byłem pod mega wrażeniem. Dalej jestem.
APP
Wow, powiem Ci, że też jestem pod wielkim wrażeniem. Rozdawałeś autografy?
Esiek
Tak, na ME sporo, ale podczas naszych polskich turniejów także. Wyrobiłem wtedy swój podpis (śmiech).
APP
(śmiech) No to ładnie. A jak teraz przedstawia się Twoja PES-owa forma?
Esiek
Pewnie zostanę wygwizdany, ale ... w momencie, kiedy znalazłem pracę, o której wspominałem, musiałem przenieść się do Warszawy. Tutaj przywitano mnie sugestią: albo grasz z nami w Fifę, albo nie grasz wcale. I tak się zaczęło. Choć
muszę z bólem serca przyznać, że PES nie idzie wg mnie w dobrym kierunku i
to gra w fifę daje mi teraz wiele frajdy. Może to dlatego, że w PESa
osiągnąłem w zasadzie wszystko i potrzebowałem odświeżenia. Tak
czy siak elektroniczna piłka to coś, czym dalej się pasjonuję. Tym
bardziej się cieszę, że moja praca pozwala mi na codzienne granie w
ramach służbowych obowiązków, oczywiście jedynie na Xboxie.
APP
Wielu stwierdzi, że totalnie przeszedłeś na ciemną stronę mocy. Nie dość, że fifa to jeszcze Xbox. No ale dzięki temu przynajmniej masz jeszcze szansę w najbliższym czasie powtórzyć swój sukces na ME grając w inna elektroniczną piłkę. To byłoby już w ogóle coś. Nie wiem czy ktokolwiek mógłby się takim osiągnięciem pochwalić.
Esiek
Jak też nie wiem, ale byłoby miło, choć nie jest to niestety możliwe. Ilość pracy i tzw. codziennych obowiązków mi na to nie pozwoli. Poza tym teraz turnieje odbywają się głównie online, a mnie to nie kręci. W złotych czasach PES najlepsza w turniejach była możliwość spotkania się i podzielenia wspólnej pasji, napicie się piwa i pogadania o wszystkim i o niczym. Siedzenia obok Twojego przeciwnika i obserwowania jego drżących rąk, gier słownych, przechwałek. To był klimat, jakiego online nigdy nie będzie w stanie oddać i dlatego profesjonalne granie zostawię już młodszym kolegom, a sam udam się jako zasłużony dinozaur do muzeum (śmiech).
APP
Zaciekawiło mnie jeszcze to, że na Mistrzostwach Europy miałeś koszulkę z trochę innym nickiem niż tym, z którym kojarzono Cię na polskiej scenie PES-a.
Esiek
To był po prostu błąd. Taką koszulkę dostałem. Każdy dostawał koszulkę. Przy polskich nickach pewnie nieszczególnie się skupiali.
APP
Na koniec powiedz jeszcze jak oceniasz inicjatywę powstania bloga APP ?
Esiek
Każda inicjatywa kreująca modę na granie i ten rodzaj rozrywki jest dla mnie niesamowicie ważna. Pisanie o sukcesach, nawet w czasie przeszłym jest motywacją dla młodszych, że może rzeczywiście warto w siebie wierzyć i dążyć do realizacji własnych marzeń. Im więcej o PESie, nawet, a może szczególnie tematów dookoła PESowych, tym większą nadzieja na wypromowanie mody na ten sport w naszym kraju, a to jest to, czego nam bardzo potrzeba. Mamy naprawdę wielu utalentowanych graczy, którzy perspektywy rozwoju mają zdecydowanie mniejsze niż nasi koledzy z Zachodu, nie wspominając już o tych, z takich krajów jak Korea czy Japonia. Uważam, że powinniśmy robić wszystko, aby świat po raz kolejny znów o nas usłyszał. Gorąco kibicuję APP!
APP
Dzięki za te słowa. Oby Twoje sukcesy stały się motywacją dla innych do brania udziału w turniejach i oby te były na coraz wyższym poziomie. Mamy nadzieję też, że w końcu na Mistrzostwach Europy ponownie pojawi się ktoś z Polski. Dziękuję Ci za rozmowę. Życzę wszystkiego dobrego niezapomniany Dinozaurze Polskiego PESa
Esiek
Naprawdę opłaca się wierzyć w marzenia i w to co się robi! Dinozaur odmeldowuje się trzymając kciuki za dalszy rozwój sceny PES w Polsce! Dzięki.
Świetny wywiad ale nie zgodzę się Esiek, że Fifa idzie w dobrym kierunku, a PES w złym. To po prostu sposób i charakter twojego późniejszego życia spowodował, że z ciężkiego do nauki i wyskillowania PESa, przeniosłeś się na bardziej przystępną do okiełznania Fifę. Tak miało wielu ale na pewno nie ja. Od 98 r. gram tylko w PESa, a każda próba podejścia do kolejnych odsłon gier EA kończyła się fiaskiem. Teraz czekamy na PES 2014 który, mam nadzieje podniesie jeszcze bardziej poprzeczkę. Napisał Andreg.
OdpowiedzUsuńFifa niestety jest lepsza od pes'a, to przykra prawda... MC
OdpowiedzUsuńEIN
OdpowiedzUsuńTak Fifa jest lepsza od PESa ale turnieje lanowe w nią to jedno wielkie dno :(
Mało stanowisk, dużo ludzi, dzikie zasady rozgrywek tak że nie opłaca się jeździć daleko na taki tur, często eliminacje online gdzie wymiatają proklany w Fifę :(
Czasy PESa na PS2 były łatwiejsze do organizacji imprez. Wszyscy mieli PS2 + TV 14 cali gra na piracie wszystko do bagażnika i dalej w drogę na turniej.
Dziś tak nie zrobicie :(
PES jest dużo lepszy i to nie podlega dyskusji! A jeśli chodzi o Eśka to po wywiadzie wnioskuję że spoko z niego koleś. Oprócz tego że dobry gracz to widać po prostu że ma dobre podejście do życia. Bez napinki. Aż miło czyta się takie wypowiedzi. Pozdro!
OdpowiedzUsuń